Zapraszamy na kolejny wywiad z cyklu „Z pamiętnika NAJopiekunki SenioVity”. Tym razem naszą bohaterką jest pani Danuta, z którą rozmawialiśmy o niezawodnych przygotowaniach do wyjazdu na zlecenie. Zdradziła nam, co zawsze zabiera ze sobą oraz jakie produkty warto kupić u naszych zachodnich sąsiadów.
Pani Danuta już od 14 lat pracuje jako Opiekunka osób starszych.
Jak sama mówi: “Staram się traktować podopieczne jak swoje przyjaciółki, które potrzebują mojej pomocnej dłoni”.
Pani Danuta w wolnych chwilach lubi czytać książki, chodzić do teatru i spędzać czas na świeżym powietrzu.
SV: Co sprawiło, że zdecydowała się Pani na pracę w opiece?
D: Znalazłam się w takim okresie, kiedy bardzo szybko przechodziło się na emeryturę. Nie chciałam jednak rezygnować z mojej aktywności zawodowej. Bardzo lubię pracować z ludźmi, więc postanowiłam spróbować w branży opiekuńczej. Tak moja przygoda trwa do dzisiaj. Już nie raz mówię sobie, że to już ostatnie zlecenie, ale to wciąga, tak jak marynarza do rejsu. (śmiech)
SV: Gdy pierwszy raz wyjechała Pani na zlecenie, znała Pani język niemiecki?
D: Znałam, ale bardzo słabo. Języka niemieckiego uczyłam się w liceum ogólnokształcącym, więc pamiętałam podstawowe zwroty i słownictwo. W szkole wymagany był inny zakres materiału. Pamiętam, że na maturze zdawałam język niemiecki, ale posługiwanie się nim w życiu codziennym to jest zupełnie coś innego. Jestem samoukiem, bardzo dużo się uczyłam samodzielnie. Na zlecenia zawsze jeździłam z zeszytem, gdzie miałam przygotowane słownictwo oraz zwroty. W dalszym ciągu zabieram go zawsze ze sobą, tak w razie czego. Oglądałam też dużo programów telewizyjnych po niemiecku, robiłam sobie notatki, nawet na zakupach. (śmiech) Już wiele lat jeżdżę do Niemiec, więc życie mnie tego języka nauczyło. Na zleceniu jest wszystko po niemiecku, nie ma szans by się nie nauczyć. Trzeba zadzwonić do apteki czy do lekarza, czy też porozmawiać z podopieczną przy kawce. Podopieczni potrzebują tej rozmowy, towarzystwa, dobrego słowa. Jestem całymi dniami związana z podopieczną, nie wyobrażam sobie nie rozmawiać.
SV: Jak długo pracuje Pani w zawodzie Opiekuna Osoby Starszej?
D: Z przerwami, to 14-15 lat. Miałam różne przypadki, ale zawsze trafiałam na dobre rodziny, gdzie czułam się jak jej członek. Było bardzo miło, sympatycznie. Na początku długo pracowałam u jednych rodzin po 5 lat, czy po 2-3 lata. Z niektórymi rodzinami, chociaż już moje podopieczne odeszły, utrzymuję kontakt po dziś dzień. Nie spotykamy się, ale dzwonimy do siebie, piszemy na czacie, wysyłamy zdjęcia z różnych uroczystości, czy wakacji. Mam jedną rodzinę, gdzie przez 3 lata opiekowałam się ich matką, która mi raz w roku na Boże Narodzenie przesyła małą paczkę. To jest taki miły gest, tak uskrzydla człowieka. Wtedy czuję, że to co robię jest doceniane. Ostatnio, gdy byłam u mojej podopiecznej w Mannheim, rodzina zgodziła się, abym wykorzystała cały dzień wolny. Miałam w planach pojechać do Zuzenhofen, odwiedzić rodzinę, u której pracowałam 5 lat. Byłam bardzo podekscytowana tym wyjazdem, rodzinna też już na mnie czekała, no ale niestety, koronawirus pokrzyżował nam plany. Moja obecna podopieczna jest bardzo wiekowa, także nie chciałam jej narażać. Utrzymujemy kontakt telefoniczny, może kiedyś coś się wyklaruje i uda nam się spotkać. Na tę chwilę w dobie wirusa muszę dbać o moją podopieczną, by jej nic nie zagrażało.
SV: Jak zaczęła się Pani współpraca z firmą SenioVita?
D: A dziękuję, dobrze. Jestem na drugim zleceniu z Waszą firmą, poprzednie było w Mannheim. Było tam bardzo miło, ale… nie było ogrodu. A ja tak bardzo lubię spędzać czas w ogrodzie i nie wyobrażam sobie całego lata w bloku.
SV: Jakie ma Pani najmilsze wspomnienie związane z wyjazdem do Niemiec w charakterze opiekunki?
D: Myślę, że moje jedne z najmilszych wspomnień jest związane z moją podopieczną, u której pracowałam ponad pięć lat. Były to chwilę, które wspominam do dziś. Podopieczna była w dobrej kondycji fizycznej i bardzo lubiła podróżować. Gdy, była ładna pogoda i robiło się ciepło, organizowałyśmy wycieczki samochodowe po okolicy. Były tam przepiękne tereny. Seniorka należała do klubu seniora, gdzie organizowane były wycieczki autokarowe. Zawsze z nią jeździłam, także bardzo dużo zobaczyłam. Na każdym zleceniu było fajnie, wszędzie były i lepsze i gorsze chwile.
SV: Czy z łatwością nawiązuje Pani relacje z podopiecznymi?
D: Tak, jednak każda rodzina jest inna i do każdej rodziny trzeba się troszeczkę dostosować. Poznać ich mentalność, przyzwyczajenie, nawyki. Uważam, że jeżeli Opiekunka będzie nieelastyczna to będzie jej trudno się zaaklimatyzować i poznać z podopiecznym. Staram się być miła, oddana, ”z sercem na dłoni”. Traktuję moją podopieczną zawsze jakby była moją siostrą lub przyjaciółką. Nie mówię, że jak matkę by ich nie urazić, że są o tyle starsze. (śmiech) Jestem zawsze z nimi po imieniu, staram się powiedzieć dobre słowo, poprawić humor, jeśli podopieczna ma ochotę bym jej poczytała, to poczytam. Jestem elastyczna. Chociaż nie można sobie pozwolić na wszystko, w niektórych sytuacjach trzeba być stanowczym, ale summa summarum zawsze się dogadujemy.
SV: Co ułatwia Pani ten proces?
D: Jak wracam do domu i jestem w Polsce to mam stały kontakt z moją podopieczną oraz jej rodziną. Staram się na bieżąco, wiedzieć jak się czuje i co u niej słychać.
SV: W jakiej formie najchętniej spędza Pani czas wolny na zleceniu?
D: Z reguły na zleceniach są to dwie godziny wolne w ciągu dnia, teraz pierwszy raz na zleceniu mam trzy godzinny. Od 14:00 do 17:00, a tak zazwyczaj jest od godziny 14:00 do 16:00. Odpoczywam w domu, raczej nigdzie nie wychodzę. Jeżeli jest ogród i pogoda, to relaksuję się na świeżym powietrzu. Gdy, wybieram się na spacer to zawsze zabieram moją podopieczną, samej nigdy w domu jej nie zostawiam. Czasami położę się na drzemkę. Lubię rozwiązywać krzyżówki, oglądać telewizję (jak jest), czytać książki, które zawsze zabieramy z Polski. Każda pani ma inne zainteresowania, polecam zabrać coś dla własnej przyjemności.
SV: W oparciu o Pani wieloletnie doświadczenie w tej branży, co wskazałaby Pani na liście rzeczy niezbędnych do zabrania na zlecenie?
D: Każda Opiekunka ma swoje ulubione rzeczy, które zabiera. Ja na zlecenia zawsze jadę swoim samochodem, więc mogę zapakować te bardziej i te mniej potrzebne rzeczy. Dla rozrywki biorę dwie książki, bo jak mi jedna nie odpowiada to zawsze mam drugą, krzyżówki i łamigłówki. Zawsze ,i warto o tym pamiętać, zabieram klapki pod prysznic oraz swój ręcznik. Pakuję małą apteczkę, w której mam swoje lekarstwa, plastry i bandaże. Oczywiście ubrania, kosmetyki, ale od zawsze zabieram również swoje sztućce. Mimo, że teraz są zmywarki, to jednak zawsze wolę mieć swoje. Latem, jak były w Niemczech takie mocne upały, to przywiozłam ze sobą mały wentylator. Bez niego bym chyba nie przetrwała.
SV: Jak wygląda Pani cały proces przygotowania się do wyjazdu?
D: Zawsze wolę wiedzieć nieco szybciej, kiedy wyjeżdżam na zlecenie. Przed wyjazdem umawiam się do lekarza, zamawiam lekarstwa, wykupuję recepty, załatwiam wszystkie formalności w Polsce. Zawsze idę do fryzjera. 🙂 Sprzątam mieszkanie, opróżniam lodówkę. Robię małe zakupy, do Niemiec zabieram wędliny. Moja podopieczna i jej rodzina bardzo lubią nasze polskie wyroby, w szczególności szynkę wawelską. Pakuję swoje rzeczy, małe pamiątki dla rodziny do walizki, jednak nie zawsze się mieszczę, na szczęście jadę samochodem. I w drogę 🙂
SV: Korzystając z okazji z pobytu w Niemczech, co warto tam kupić? Czy są jakieś rzeczy godne polecenia, które są trudno dostępne w Polsce?
D: Na zleceniu w Niemczech często kupuję czekoladę niemiecką dla rodziny i przyjaciół oraz niemieckie kakao Kaba o smaku truskawkowym i bananowym. Ta tarta truskawka jest bardzo dobra do jogurtów, my z wnuczką i synem uwielbiamy to połączenie. Przed wyjazdem do kraju kupuję swoją ulubiona kawę, a dla rodziny takie małe kiełbaski kabanosy w Aldiku. Z chemii to kupuję tylko środki odplamiające, bo są bardzo dobre.
SV: Co poradziłaby Pani osobom rozpoczynającym pracę w branży opieki nad osobami starszymi? Na co powinny zwrócić szczególną uwagę?
D: Wyjechać z pozytywnym nastawieniem. Warto być miłym, elastycznym i otwartym. I – jak ja to mówię – oddać swoje serce. Traktować podopiecznych, jak fajnych przyjaciół, członków rodziny. Rozmawiać z nimi o różnych sprawach, poopowiadać o swoim życiu prywatnym. Otworzyć się przed nimi, to oni odwdzięczą się tym samym. Wszystko zależy od naszego nastawienia i samopoczucia.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Zapraszamy do lektury następnych wywiadów, które pojawią się już niebawem.